Jadając w stołówkach zakładowych można pewne potrawy odrzucić. Można też w słoiku przynieść z domu surówki, sałatę, ogórki itp. No, i oczywiście, można wpływać na kierownictwo stołówek, by jadłospis bardziej uzgodnić z wymaganiami dietetyki. Jadając na mieście, wybieramy często bary mleczne. Są one błogosławieństwem naszych miast i miasteczek i słusznie możemy być z nich dumni, gdyż tego typu jadłodajnie są nie znane za granicą. Ale nasza duma i zadowolenie wzrosłyby niepomiernie, gdyby zamiast nadmiaru klusek, makaronów i omletów w instytucjach tych można było otrzymać więcej warzyw, a zwłaszcza surówek i surowych soków owocowych i warzywnych. Życie towarzyskie — niestety — w wielu środowiskach bazuje na jedzeniu i piciu zamiast na walorach intelektualnych, a większe przyjęcia w myśl naszej staropolskiej gościnności zmieniają się często w generalne obżarstwo wśród oparów alkoholu i niewybrednych popisów wokalnych. Cóż tu radzić? Tu już nie można przynosić sałaty w słoiku. Ale można: jeść jak najmniej, nie pić, nie palić i nie śpiewać . Wszystko to, oczywiście, jak najuprzejmiej i zawsze z uroczym uśmiechem.