Nierzadko spotyka się łudzi, którzy twierdzą, że bardzo lubią mleko, ale po bliższym wypytaniu ich okazuje się, że lubią je tylko prosto od krowy w piękny majowy dzień na zielonej łące. Zwyczajne mleko znajdujące się w handlu nie jest godne ich podniebienia i w ogóle go nie używają. Podobnie bywa i z upodobaniem do razowego chleba, owoców itp. Polecając surówki jarzynowe w marcu lub w kwietniu słyszy się zwykle: „o tej porze? — przecież to już nie ma żadnej wartości”. Jak to żadnej? Gdyby nawet wartość przechowywanych przez zimę surowych jarzyn i owoców spadała o połowę, to — jeśli logicznie rozumować — należałoby ich jeść dwa razy więcej, nie zaś odrzucić całkowicie. Poważnym i często popełnianym błędem jest właśnie to pogardliwe odrzucanie produktów w zasadzie cennych i potrzebnych, o ile nie zachowują one stuprocentowej wartości, i to odrzucanie całkowite, bez wypełnienia powstającej przez to luki. Tymczasem z punktu widzenia profilaktyki geriatrycznej maślanka czy mleko odciągane mają bardzo dużą wartość, a owoce czy warzywa, choćby marne, są bez porównania lepsze niż żadne. Nie wolno dać się uwieść rozkoszom stołu. Najzdrowsze jedzenie używane w nadmiarze zmienia się w truciznę. Trzeba kierować się nie tylko apetytem, ale i swą wagą. Jeśli wykazuje ona nadmiar, jesteśmy na prostej drodze do przedwczesnego zestarzenia się.